piątek, 18 listopada 2011

Subiektywna rzecz o miłości

Subiektywna rzecz o miłości

Autorem artykułu jest Artur Szczawiński


W historii świata istnieje kilka zjawisk, które od zarania dziejów towarzyszą cywilizacjom ludzkim. Są uniwersalne i niemożliwym jest podporządkowanie ich własnej woli. Obok takich pojęć jak czas, siły natury, czy śmierć, na piedestał wysuwa się odwieczny obiekt ludzkich intryg i fascynacji, jakim jest miłość.
Czym jest owa miłość jeśli nie siłą napędową otaczającego nas świata...
Od wieków myśliciele, wielcy ludzie światłego umysłu starali się w jakikolwiek sposób odnieść w swojej twórczości do fenomenu miłości, jednak ona niestrudzenie wymyka się spod prób zamknięcia jej w sztywne ramy suchych definicji, równocześnie zachęcając w dalszym ciągu do poznawania jej kuriozum.. Wszak istotą miłości jest jej wymiar niematerialny, eteryczny, niemal mistyczny... Jak więc mogłoby być możliwe określenie słowami czegoś, co istnieje na pograniczu świata rzeczywistego i metafizycznego. Byłoby to egoistyczne, ponieważ taki żywioł jak miłość nie może należeć absolutnie do nikogo, nikt nie ma prawa jej sobie podporządkować nadając jej wymierny kształt lub ograniczając ją do prostych funkcji, które pozornie pełni. Mimo jej nieokiełznania, prominenci naszych czasów starali się uchylić choć rąbka mistycznej tajemnicy, która spowija ten osobliwy cud, jakim jest miłość.
Antoine de Saint-Exupery zwykł mawiać, że „miłości nie można wyrazić w myślach. Ona po prostu jest.” Uznawał ją za nieskończone dobro, które wbrew prawom ziemskim mnoży się, gdy człowiek dzieli się nią z innymi. Według niego miłość stanowi tą iskrę, która łączy pozornie obcych sobie ludzi, skłaniając ich do patrzenia w jednym kierunku.
 Inny myśliciel- Eurypides wskazuje na ambiwalentny charakter miłości, gdyż może ona być zarówno największą słodyczą i największą goryczą na Ziemi. Odnosząc się do tej myśli można wyciągnąć wnioski, że charakter miłości zależy od okoliczności, w jakich pojawia się w życiu człowieka. Może się stać zarówno uskrzydlającym błogosławieństwem nadającym sens istnienia, jak i klątwą, która czyni żywot pasmem cierpienia i udręki. To świadczy o niesłychanej sile miłości, która może opętać człowieka czyniąc go niemal marionetką na sznurku, niezdolną do racjonalnego myślenia czy podejmowania decyzji.
 Na przestrzeni wieków była powodem wielu pięknych, ale także tragicznych wydarzeń... Z powodu niespełnionej lub zranionej miłości wybuchały krwawe wojny, a niezliczone zastępy nieszczęśliwie zakochanych desperatów żegnały się z życiem na wzór Goethowskiego Wertera, czy postaci Romea z dramatu Williama Shakespeare’a.
Równocześnie miłość była iskrą do pięknych czynów, stanowiących kwintesencję jej natury. Czym bowiem kieruje się kochający ojciec, który poświęca własne życie dla dobra dziecka? Co jest motywem mężczyzny, który dla Ukochanej jest w stanie dokonać niemożliwego? Niczym innym jak czystą miłością. Czy to właśnie nie to stanowi jej największą wartość?
Tylko cudem można nazwać siłę, która kieruje ludzi do poświęcania siebie dla drugiej osoby. Człowiek z natury jest stworzony po to by kochać i być kochanym. Bez tego życie wydaje się bezsensowne i pozbawione jakiejkolwiek wartości. Co bowiem pozostanie osobie, która nie doznała uczucia lub nim nie obdarowała? Pustka... Poczucie samotności i niemożność czerpania uciechy z absolutnie niczego. Pomijając fakt, że będzie ona pozbawiona owocu miłości do drugiego człowieka, w postaci szczęśliwej rodziny.
 Nieprzypadkowo wspomniałem tu o szczęściu, ponieważ miłość nazbyt często bywa z nim utożsamiana. Są odbierane jako nierozerwalne aspekty tego samego pojęcia. Być może błędnie miłość jest wiązana ze szczęściem, a to dlatego, że szczęśliwym zazwyczaj nazywa siebie człowiek pałający miłością spełnioną, której osiągnięcie, pozornie łatwe, stanowi dla wielu przedmiot ciągłych dążeń, a nawet ostatecznego spełnienia.
 Niezwykle problematyczne jest odniesienie się z własnej perspektywy do zjawiska miłości. Często błędnie interpretowane zachowania, czy odczucia są szumnie określane mianem szaleńczej miłości. Czy młodzieńcze zauroczenie można nazwać miłością w pełnym znaczeniu? Czy przyzwyczajenie do przebywania z drugą osobą może rządzić się prawami miłości? Takich pytań są niezliczone ilości, a na każde z nich jeszcze więcej odpowiedzi..  Jednak ta prawdziwa, nieskrępowana i bezwarunkowa miłość towarzyszy człowiekowi  już od momentu przyjścia na świat, kiedy to trafia w objęcia swojej jedynej matki. Mówi się czasem, że tylko matka potrafi prawdziwie kochać, że wyłącznie matczyna miłość jest czysta i pozbawiona jakichkolwiek złych intencji. Czy słuszne jest to stwierdzenie? Życie w swojej przewrotności pokazuje, że nie zawsze...
 Miłość występuje w wielu różnych postaciach. Zazwyczaj rozumiana jest jako uczucie łączące ze sobą ludzi. Co zatem z miłością do Boga, której rozliczne przykłady spotyka się w literaturze i sztuce? Czy jest ona tym samym co miłość ludzka? Moim zdaniem ma całkowicie inny wymiar, chociaż w skrajnych sytuacjach stanowi ekwiwalent tejże ziemskiej miłości. Człowiek ma prawo szukać miłości. Jeżeli z różnych powodów nie zaznaje jej od drugiej osoby, to miłość do Boga może stać się czymś porównywalnym, lub subiektywnie bardziej wartościowym i wyższym. Nie na darmo bowiem św. Augustyn wskazywał Boga jako na pierwotne Źródło miłości. Wszelkiej miłości..
Ciekawą jest miłość w pojęciu Immanuela Kanta. Mówił on, że nie istnieje ona w prawdziwej formie bez poważania, że jest ono istotną determinantą, aby można było mówić o kochaniu. Kant definiuje również miłość jako niezbędny element dopełniający naturę człowieczą, ponieważ cechuje się ona tolerancją na poglądy innych ludzi. W myśl kantyzmu miłość w pojęciu transcendentalnym można zaliczyć do noumenów. Nie ma możliwości całkowitego poznania jej.

Patrząc z tej właśnie perspektywy, którą przedstawiał Immanuel Kant w swoich rozważaniach dostrzegamy niebywałą hipokryzję w przekonaniach niektórych ludzi. Mają oni czelność twierdzić że miłość to coś ograniczonego, coś prawie że materialnego. Śmieszną i żenującą wydaje się być sytuacja, w której tak zwani „naukowcy” starają się ściągnąć cud miłości do postaci wzoru reakcji chemicznej, zachodzącej w ciele zakochanej osoby. Moim zdaniem tak skrajny realizm nie powinien mieć w tym przypadku zastosowania, ponieważ nikt nie powinien podważać w swojej ocenie mistycznej natury, jaką niewątpliwie posiada to najbardziej intrygujące z uczuć. Próby jakiegokolwiek umniejszenia potęgi miłości winny być, w moim odczuciu, ostro negowane, ponieważ takiemu zjawisku należy się status nienaruszalnego sakrum. Jako wartość ponadczasowa i uniwersalna kategorycznie nie może być sprowadzana do tak przyziemnych kategorii jak prosta definicja naukowa.
 W tym momencie powstaje pytanie.. Czy nauka i wiążący się z nią postęp są wrogiem prawdziwej miłości? Zapewne każdy odpowie sobie na nie według własnego sumienia.. Ja jednak czuję się zobowiązany przedstawić na ten temat swoją subiektywną ocenę. Uważam, że miłość i nauka nie są najlepszym połączeniem. Mało tego, mogę się tu nawet pokusić o stwierdzenie, że są to dwa różne, przeciwstawne sobie pojęcia. Świadczy o tym w pierwszej kolejności ich charakter. Nauka cechująca się chęcią poznania rzeczonego obiektu, zbadania go na wskroś jest po prostu zbyt inwazyjna i brutalna na to, aby traktować o rzeczach takich jak uczucia. Miłość zaś to niemal synonim delikatności, zwiewności, która pod naciskiem analizy naukowej kruszy się i traci swój eteryczny i pozazmysłowy charakter. Niestety, w obecnych czasach nacisk ten jest jeszcze większy i bardziej nieubłagany..
 Jak już wspomniałem, nauka wiążę się z postępem, a postęp w dzisiejszych realiach oznacza pogoń za dobrami materialnymi. Jak można wywnioskować, również w tej materii miłość jest okaleczana i traktowana bez należnej czci. Jak inaczej można tak zwaną „miłość za pieniądze” jeśli nie obrzydliwą próbą wykorzystania do karygodnych praktyk jednego z najpiękniejszych aspektów miłości mężczyzny i kobiety.
Tego typu proceder godzi w szlachetność i urok tegoż uczucia, odziera je z wszelkiej niewinności, odbiera czystość.. To samo można powiedzieć o swoistej komercjalizacji oraz sygnowaniu materialnych przedmiotów, mających służyć zarabianiu pieniędzy mianem „miłości”. W tym kontekście słowo to staje się puste, traci wszelką wartość i jest tylko znakiem towarowym na kolejnym, nic nie wartym gadżecie na półce sklepowej. Przykrym jest fakt, że podane przeze mnie niecne procedery są tylko kroplą w morzu wszystkich nadużyć, jakie krzywdzą i niszczą to najpiękniejsze z uczuć.
 Na koniec jednak należałoby pokrzepić się myślą, że mimo tej plagi zła, która krąży wokół miłości, zawsze będą ludzie zdolni bronić jej czystości, jej uroku i mistycznej natury. Będą oni także, po wsze czasy zadawać sobie pytanie „Czym właściwie jest miłość?”. Jednak jednoznacznej odpowiedzi nikt nigdy nie uzyska..

---
Artur Szczawiński

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz